Wyznaczam trendy!

DSC_0118

 

Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy, zupełnym przypadkiem, natrafiłam na artykuł o tym, jak to sok z żaby przeżywa swój renesans! Prestiżowy hiszpański dziennik El País opublikował tekst o napoju, który w wielu wywołuje dreszcze już na samą myśl o jego składzie, a którego wypicie jest jedną z moich sztandarowych peruwiańskich historii. Całkiem słusznie zresztą, bo do dziś zastanawiam się, jaki diabeł we mnie wstąpił, że zdecydowałam się na ten krok 😉

No ale cóż, jakoś sobie zasłużyłam na przydomek poLoca, a sława mego czynu ciągnie się do dziś i krąży po Krakowie – ostatnio spotkałam koleżankę która, po przywitaniu się ze mną, powiedziała do towarzyszącego jej chłopaka: „A to jest właśnie ta Kasia, która była w Peru i piła sok z żaby!”.

A co pisze El Comercio? W sumie nic nowego. Oprócz sposobu przygotowania, który dość szczegółowo opisałam już we wpisie poświęconym sokowi z żaby, informuje, że specyfik ten ostatnimi czasy zyskuje na popularności. Jako dowód przytacza wypowiedź Mary, która go przygotowuje na jednym z limeńskich targów i potwierdza, że w ciągu ostatniego miesiąca sprzedaż extracto de rana zwiększyła się z 45 do 52 szklanek dziennie. Do Limy wielkimi krokami nadchodzi zima, nic więc dziwnego, że ludzie szukają sposobów, żeby się ogrzać, a zapewniam, że żabosoczek rozgrzewa w mig!

Muszę jednak po raz kolejny stwierdzić z całą stanowczością, że to nie jest tak, że w Limie wszyscy biegają po ulicy z kubkami pełnymi soku z żaby, niczym nowojorczycy z kawą ze Starbucksa. Więcej – wielu z nich, jeśli już wie o jego istnieniu, nigdy w życiu by go nie wypiła. I nie przekonują ich argumenty, że szklanka dziennie pozwala walczyć z anemią, zmęczeniem, stresem, złym nastrojem i impotencją 😉

Z czeluści komputera odkopałam filmik z pamiętnego wyczynu, enjoy!

 

Dodaj komentarz